niedziela, 12 maja 2013

Bieg, choć głównie spanie i pedałowanie...


06.05. Bieganie: 4,6km, 00:29:54, tempo 06:25 min/km  
09.05. Rower -15km
10.05. Rower -15km
12.05. Rower -24km



Tydzień miałam ciężki, więc trening biegowy tylko jeden, no i rowerem do pracy od czwartku jeżdżę. Ten rower mnie ratuje, choć do pracy mam blisko, ale trochę rozrywki mam od rana przynajmniej.

Bieg w poniedziałek nie należał do przyjemnych, byłam zmęczona, spuchnięta, zniechęcona, walczyłam cały dystans, by nie wrócić do domu.
Pamiętajmy, że takie dni i takie treningi też się zdarzają i właśnie ważne jest, by się nie poddać. Ma być wolniej, trudniej, gorzej niż zwykle? Trudno, i takie dni się zdarzają, ale nie poddawajmy się, nie wolno po prostu przerwać treningu i wrócić do domu, nie wolno. Przejdźmy na chwilę do marszu, ale nie wracajmy do domu.
Napiszę więcej w kolejnych dniach. Będę pisać częściej, ale bardzo krótko, po raz kolejny to sobie obiecuję...
Misza niewyraźny, bo za szybko biegł :)

Dzisiaj dłużej byłam na rowerze, w deszczu, ale po lesie, bo towarzyszyłam Michałowi podczas jego treningu biegowego. Fajnie tak razem, polecam :)

A po wspólnym treningu zjedliśmy pyszny i zdrowy obiad. Pstrąg pieczony przyprawiony cytryną i tymiankiem, do tego kasza gryczana i warzywa. Nasz tradycyjny niedzielny obiad.


Niedzielny obiad biegacza

Miłego tygodnia! Oby było w pracy luźniej, bo to się odbija na moich treningach... 

P.S. Nie wstałam wtedy na trening, pobiegłam wieczorem, ale myślę, że poranne treningi to jedyna możliwość, bym biegała regularnie. Taka praca.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz