poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Rowerowo - urlop trzeba wykorzystać!

 27.04. - Rower: 13km + GS: 100 brzuszków i porządne rozciąganie


Hm, cukier 103 (w normie jest do 110), ciśnienie 130/80 - czyli wszystko ok. Skierowanie do chirurga naczyniowego mam, jutro się zapiszę. Szczególnie, że popołudniu się dowiedziałam, że moja sąsiadka (rówieśniczka), ma zakrzepicę i było już bardzo źle. Nie lekceważmy tej choroby, to trzecia przyczyna zgonów w Polsce! 

Na basen mi się nie udało dotrze - mocno padało, a nie miałam ochoty jeździć w deszczu. Jutro po biegu podjadę. No właśnie... czy powinnam biec? Czułam dzisiaj kolano :(


niedziela, 28 kwietnia 2013

Bieganie i rower

27.04. - Rower: 15km
28.04.- Bieganie: 5km, troszkę marszu, 29:48, tempo 5:58 min/km + 60 brzuszków

Wczoraj z Karoliną (koleżanka z pracy, z którą czasem jeżdżę na rowerze - mieszka w pobliżu, więc łatwo się umówić) przejechałam 15km, ale nie obyło się bez przygód. W lesie za Maltą (w kierunku stawu Olszak i Nowego Zoo) odbywał się jakiś rajd na orientację. 
Przy płocie, z którego widać słoniarnię, usłyszałyśmy płacz dziecka i wołanie o pomoc. Okazało się, że 9-letnia Gabrysia się zgubiła. Po kilku minutach rozmowy i wyjaśnień, wsiadła na bagażnik i podwiozłyśmy ją prawie do mety - prawie, bo kilkaset metrów przed Parkiem Linowym, gdzie impreza się zaczynała i kończyła, Gabi zauważyła swojego kolegę z klasy, do którego dołączyła ("Może nie będzie takiej siary i zdobędę jednak jakieś punkty"), więc podejrzewam, że nikomu się nie przyznała, co ją spotkało. Mam nadzieję, że to niepowodzenie (jej pierwszy rajd), nie zniechęci jej i będzie brała udział w kolejnych takich imprezach.
Swoją drogą, niezła bystrzacha, ładnie się wysławia, sporo czyta i do tego nauczyła nas kilku słów po chińsku (jej mam uczy na UAMie tego języka).

A dzisiaj wybrałam się na 5-km jogging. Troszkę maszerowałam, ale nieporównywalnie mniej, niż w środę. Nogi ciężkie (nie nosiłam pończoch uciskowych wczoraj - chyba powinnam się zbadać w kierunku zakrzepicy żylnej...), spuchnięte, obolałe, a i wydolnościowo bez rewelacji, ale wczoraj piłam wino i późno poszliśmy spać. No i za szybko biegłam, co widać po czasie. Czy to spowodowało ból kolana po treningu? Lekki i krótki, ale jednak się odezwała kontuzja... Oby chwilowo.

A jutro rano idę do lekarza, żeby zbadać sobie cukier, ciśnienie i poprosić o skierowanie na badania zakrzepicy. Urlop trzeba dobrze wykorzystać, dlatego po lekarzu chcę podjechać na basen. Nie pływałam długo, bardzo długo, a myślę, że przyda mi się takie rozluźnienie.
Do pracy dopiero w czwartek.

Miłego tygodnia!

ps. Waga dzisiaj była łaskawa. Za tydzień comiesięczne mierzenie. No ciekawe...



czwartek, 25 kwietnia 2013

Rower wieczorową porą

25.04. - Rower, 12km

Skromnie, ale w pracy posiedziałam dłużej, więc wróciłam trochę zmęczona. Zjadłam pół ananasa, wypiłam dobrą włoską kawę i się przejechałam. Wróciłam, gdy księżyc już był bardzo dobrze widoczny, a ja kluczyłam po ciemku. Troszeczkę, bo mam słabe oświetlenie.

Sałatka z pieczonych buraków do pracy zrobiona, więc czas spać. Tylko... czy będę miała czas ją zjeść?

A jutro zdjęcia z maratonu jakieś wrzucę. 

Dobranoc.

środa, 24 kwietnia 2013

Bieg 4,6km - I'm back!

20.04.- 11 km roweru po Warszawie
24.04. - BIEG: 4,6km, 00:32:34h, tempo 7:00 min/km. 30 sekund marszu+4:30min biegu na zmianę.

Nie myślcie, że to maraton mnie tak zainspirował, choć coś w tym jest... Nosi mnie od dawna, dzisiaj znowu pobiegłam.
Weekend, jak wiecie, spędziliśmy w Warszawie. W sobotę pojeździliśmy troszkę po Warszawie rowerami miejskimi, a dzisiaj... To już wiecie z początku posta: pobiegłam. Zdecydowałam się na ostatni tydzień planu dla początkujących na 5km. Serdecznie wszystkim polecam właśnie od niego zacząć.

Mięśnie ok, wydolność ok, tylko piszczele wybuchały na początku, ale rozluźniłam chodem pingwina, kilkoma ćwiczeniami i było dalej już ok. Co roku po zimie mam z nimi problem i przed biegiem muszę je w ten sposób rozluźniać. Po kilku tygodniach wszystko mija. Tak jakby moje piszczele spały zimą.
Pod koniec biegu czułam troszkę krętarz, ale kolano - NIC!
Dobrze się rozciągnęłam, zjadłam resztę makaronu i od razu lepiej :)

Trzymać kciuki, by kolano się nie odezwało!

piątek, 19 kwietnia 2013

W drodze na maraton

...w granicach rozsądku - miało brzmieć ostatnie zdanie poprzedniego posta, ale się spieszyłam :)

Chciałam tylko Wam donieść, że znowu byłam przeziębiona, więc musiałam się oszczędzać w tym tygodniu. Głównie spałam po pracy. Ale... dałam radę! Ani kostki czekolady! Ani ciasteczka, ani paluszka, choć było to wszystko w pracy. Wczoraj dopiero miałam lekki kryzys, ale zjadłam łyżkę żurawiny, kilka morelek i suszonych jabłek. I ok. Myślałam, że będzie trudniej. Dzisiaj popołudniu pewnie coś już sobie zjem, ale jutro w końcu czas na lody. Tylko o nich myślę od wtorku. A! Mimo, że nie ćwiczyłam, to jestem lżejsza. Chyba jednak za dużo jem słodyczy... ;)

To będzie w Warszawie, bo za 1h wychodzimy na polski bus i ruszamy w stronę stolicy - w niedzielę Michał pobiegnie Orlen Maraton, a ja będę śmigać z Agatą.
Nie mogę się doczekać!

Nie będę pisała o wydarzeniach z Bostonu, bo jest to niewyobrażalne dla mnie, jak można uderzyć w ten sposób w najbardziej pokojową imprezę... Nie warto, niech się nie cieszę psychopaci, którzy są za to odpowiedzialni.

Pozdrawiam Was, odezwę się po weekendzie!


niedziela, 14 kwietnia 2013

22. i 23. Trening z Ewą Chodakowską oraz rower! No i post....?

12.04 - 22. Trening z Ewą Chodakowską - Trening z Gwiazdami - w tym 100 brzuszków 
13.04 - 23. Trening z Ewą Chodakowską - Trening z Gwiazdami - w tym 120 brzuszków + 15 km roweru
14.04. - 10 km roweru 

Koniec ze squatami - poczułam kolano. Michał mnie ostrzegał, a ja nie chciałam słuchać.
A w ogóle... ciężki tydzień miałam w związku ze zmianami pogody, dlatego teraz nadrabiam.

W piątek Ewka, w sobotę Ewka i rower pierwszy - 5km. Zaskoczona poczułam uda na początku! No i lekko tyłek bolał, ale nie tak, jak zwykle na początku sezonu. Dzisiaj wyciągnęłam koleżankę z pracy na 10 km, więc już bardziej czuję koniec pleców, ale też jest to do wytrzymania.


Nie macie pojęcia, jak mi brakowało roweru! A pogoda przednia, right? Teraz już tak będzie, moi drodzy!

Zmierzyłam się dzisiaj - kolejny centymetr mniej w brzuchu! To tylko motywuje do dalszej pracy nad sobą.

Poza tym stało się. Spódniczka w rozmiarze S pasuje jak ulał, nawet byłam w niej w pracy. Dziewczyny są bardzo miłe, ale ja naprawdę wiem, że mam na czym siedzieć... Jest lepiej, ale bez przesady...
Będzie szybko lato, troszeczkę żałuję, bo nie zdążyłam tyle zrobić, ile chciałam, ale trudno. 

I tak jest lepiej, i tak jest postęp, no i nie powiedziałam jeszcze ostatniego słowa ;)

Miłego tygodnia!

Ps. W poprzedni weekend była u nas Alena, która robi sobie 30-dniowy post od słodyczy i alkoholu. Zainspirowała mnie. Żeby nie było za trudno, wyznaczyłam sobie tydzień, ale to nierealne, bo w piątek jedziemy do Warszawy, a wycieczka zobowiązuje... :) Więc zobaczymy na razie 4,5 dnia. OD jutra do piątkowego popołudnia. Nie wiem, jak przeżyję choćby 1 dzień bez czekolady. Nie wiem. Ale spróbuję. Trzymajcie kciuki.

Ps.2 Dozwolone są suszone owoce, w rozsądnych granicach. ;)


poniedziałek, 8 kwietnia 2013

21. Trening z Ewą Chodakowską


08.04. - 21. Trening z Ewą Chodakowską - Turbo + 100 brzuszków


Pięknie. Po pracy obiad, kawa, drzemka (tak, w tej kolejności :D), a następnie Turbo Chodakowskiej. Dzisiaj dzień wolny od squatów, więc dorzuciłam na koniec 100 brzuszków i 60 grzbietów z ostatniej części TZG. Czyli klasyk. 
Cudownie się spociłam, a jak już złapałam oddech, to się porządnie porozciągałam i rolowałam na butelce kontuzjowaną nogę. Nie boli, ale... skoro robię to od tak dawna, to nie przestaję, przynajmniej chwilowo.

Pięknie dzisiaj było, słońce dało siłę, od jutra ma być zachmurzenie, ale spokojnie, to tylko na chwilę. Wiosna już jest, misie się obudziły, już się chce wszystkiego na nowo, a Wam?


Miłego tygodnia!


PS. Dzisiaj deska była 3x20 sekund na luuuuzie! Jest moc, jest coraz lepiej!

niedziela, 7 kwietnia 2013

20. Trening z Ewą Chodakowską i squaty

05.04. - brak squatów ;/
06.04. - 20. Trening z Ewą Chodakowską - Turbo  + 75 squatów + 100 brzuszków
07.04. - 80 squatów

W czwartek był dzień wolny od squatów.
W piątek nie zrobiłam squatów i mam straszne wyrzuty sumienia.

Wczoraj było Turbo, to już moje 20. spotkanie z Ewą Chodakowską. Turbo to zdecydowanie mój ulubiony trening Ewy. Odpuściłam celowo 2 rundy, a po Turbo zamiast nich zrobiłam 100 brzuszków z ostatniej części TZG. Na sam koniec planowo 75 squatów.

Dzisiaj 80 squatów, bo już jesteśmy przy 7. dniu, do tego przed nimi jakies wymachy i podskoki i tyle z dzisiejszej aktywności - chyba że zaliczycie mi 10 km marsz w trakcie 6. Półmaratonu w Poznaniu; starałam się być wszędzie, by dopingować Michała, Alenę, ogromną grupę znajomych oraz moich rodziców. Tak, oboje dobiegli - tata z kontuzją (może w końcu wyleczy?!), a mama zrobiła sobie prezent na 50. urodziny i poprawiła czas o 20 minut (2 lata temu razem debiutowałyśmy), choć większość trasy maszerowała. Jestem z nich naprawdę dumna.

Taki szczegół: Michał i Alena znowu życiówki zrobili 1:40:46 to Michał, a Alena jak zwykle pocisnęła i 3 sekundy jeszcze z tego urwała na finiszu :) Są niesamowici! Tak bardzo im zazdroszczę i wierzę, że w końcu razem pobiegniemy.

Jestem wykończona emocjami i ilością powietrza (o 8:30 wyszliśmy z domu, powrót o 13), więc dzisiaj typowy raporcik, żebyście wiedzieli, że żyję. 

;)


środa, 3 kwietnia 2013

19. Trening z Ewą Chodakowską, pilates i squaty

Gdybyście mieli wątpliwości: wczoraj po pilatesie zrobiłam rozgrzewkę i 55 squatów :) W poprzednim poście macie plan na ten miesiąc. Pracujemy na piękne uda i pupę :)

Natomiast dzisiaj: rozgrzewka, dalej pierwsza część Treningu z Gwiazdami, następnie tak jak przedwczoraj: trzy 6-minutówki Ewy Chodakowskiej:

1- Link 2- Link 3- Link

a potem 60 squatów i potem 140 brzuszków oraz 50 grzbietów (kombinacje wzięłam z trzeciej części TZG). Do tego oczywiście rozciąganko. Czuję mięśnie, fajnie jest, deska idzie mi coraz lepiej, jestem bardzo zadowolona z treningów - wracam do formy po chorobie i różnych perypetiach. Jest moc! ;>

W tym tygodniu jeszcze chciałabym pobiec znowu 3km, by sprawdzić, czy na pewno kontuzja odpuściła, bo na razie jest ok (odpukać...).

Yay, o 6 wstaję, dobranoc!


poniedziałek, 1 kwietnia 2013

18. Trening z Chodakowską, squaty i bieg!

Najpierw 2 tygodnie chorowałam, potem jeszcze pokaszliwałam, a mając w perspektywie wizytę w szpitalu, wiedziałam, że nie mogę być chora, więc bardzo się oszczędzałam, w sensie: nie trenowałam. 




Gdy mnie nie było z Wami przez ten czas, zaliczyłam raz pilates u pani Teresy i 2 razy Chodakowską, ale bardzo delikatnie, jedynie statyczne ćwiczenia robiłam, by ruszyć mięśnie, więc nie zaliczam tego jako treningi.
Wyobraźcie sobie, że odkąd chodzę do Pani Teresy, nie boli mnie kolano. To już 3 tygodnie, jak nawet go nie czułam! Ćwiczenia robię 2-3 razy w tygodniu i dużą wagę przywiązuję do postawy, więc myślę, że faktycznie to było przyczyną mojej kontuzji. Początek sezonu biegowego nie napawa mnie radością, bo wciąż nie biegam, ale gdybyście tylko wiedzieli, jak mnie nosi, jezu!
I tak mnie dzisiaj nosiło, że w końcu wyszłam na próbę na 3km - przyznam, że  nie wytrzymałam, a miałam tylko zrobić Chodakowską... No ale nie mogłam, po prostu nie mogłam się powstrzymać. Wszystko przez Kobiety Biegają. Przeczytałam relację z mojego ukochanego Rzymu i po prostu nie mogłam zostać w domu.

Pożyczyłam buty Michała i kolejny raz się przekonałam, że są świetne. Chyba jednak w nie zainwestuję. Biegło mi się lekko, pomijając to, że trochę się odbijało żurkiem... Ale i tak cudownie było znowu biec.

Byłam bardzo rozsądna: zdecydowałam się na 3km, troszkę z tego maszerowałam. Jak wiecie, kolano dokuczało po 2.km. Dzisiaj trzy razy miałam takie wrażenie, jakby chciało mnie rozboleć, ale się nie odważyło. Po biegu solidnie się rozciągałam, zrobiłam trzy 6-minutówki Ewy Chodakowskiej:
1- Link
2- Link
3- Link

Wiem, że powinno być 5 takich filmików, ale wcześniej biegłam, a i później ćwiczyłam jeszcze, więc razem miałam ok 50 min trening. A 30 to minimum - pamiętajcie, absolutne minimum.


 

Potem jeszcze dorzuciłam 100 brzuszków, 50 grzbietów i moje pierwsze 50 squatów, bo zdecydowałam się na wyzwanie w kwietniu. Zobaczymy, ile wytrzymam. Walczymy o zgrabną pupę, został miesiąc do bikini! Kto będzie ze mną robił squaty?

Nic mnie nie boli, serce jedynie, ale to z radości, że się udało, że może to już koniec... Tak bardzo chcę normalnie biegać, zacząć od zera, z czystym kontem - bo tak będzie, zdaję sobie sprawę z tego, że upłynie trochę potu, zanim zacznę biegać tempem 6:30/min. Ale to nic, że będę się ślimaczyć. Ja po prostu bardzo chcę znowu biegać.